Praca nad sobą

Zachowanie się, sprawdzanie, budowanie samooceny, ćwiczenie ról społecznych, praca nad rozwojem własnej wartości, braterstwo, poświęcenie, kodeks honorowy, umiejętności związane z wybranym zawodem, poszukiwanie, pielgrzymki, bierzmowanie, prezentacje przed światem – to tylko kilka z celów, jakie stawiają dorośli przed młodymi, prowadząc ich poprzez pola, piaszczyste równiny, rytuały, tajemnice, wydarzenia towarzyskie i osobiste wyzwania. Wyobraźcie sobie teraz kulturę, w której to maszyny, wspomagane jedynie przez jednego lub dwóch przepracowanych i zabieganych opiekunów, odpowiedzialne są za proces wychowania. W takiej kulturze młodzi odnoszą wrażenie, jakby wielka Matka i wielki Ojciec bezustannie spierali się o naturę męskości. Ojciec, wydawałoby się, nawołuje do nadzorowania zachowania, uczenia ról, kodeksu honorowego i umiejętności związanych z zawodem. Jest on jednak bez przerwy nieobecny, więc jego głos brzmi pusto i bezosobowo. Matka z kolei, z pozoru obawiająca się ojca, nawołuje do przykładania mniejszej wagi do słów ojca. Jej głos nie brzmi tak pusto i bezosobowo, przebywa bowiem z synem znacznie częściej niż ojciec. Podobnie jednak i w nim słychać fałszywą nutę: twierdzi, że jest słaba, choć dla chłopca stanowi jedną z najsilniejszych osób. W takiej kulturze poszukujący chłopiec zmuszony jest coraz bardziej polegać na swoich rówieśnikach obu płci. Wie, że każdy z nich udaje tylko dorosłego, co z początku niezmiernie go martwi. Wkrótce jednak staje się to naturalne, i dopiero kiedy znajdzie się w połowie drogi ku starości, zda sobie sprawę, że tak naprawdę nie jest mężczyzną.