Liczy się tylko ojciec

Usłyszałem kiedyś świetne afrykańskie powiedzenie: „Chłopiec należy do matki w pierwszej połowie dzieciństwa, a do ojca w drugiej”. Nasi chłopcy są tacy sami jak w Afryce czy gdziekolwiek na świecie – pod koniec pierwszego dziesięciolecia życia zaczną z determinacją skłaniać się ku systemowi męskiemu. Nawet ci wychowywani przez samotne matki będą szukać męskich grup rówieśniczych i łaknąć uwagi dorosłych mężczyzn. Prawidłowość ta zakodowana jest w chłopcu na tej samej zasadzie, jak w dziewczynie poszukiwanie wzorca roli kobiecej. Pewna matka czternastoletniego syna, reporterka „Baltimore Sun”, pragmatycznie stwierdziła: „To, co do niego mówię, nie ma teraz dla niego żadnego znaczenia. Pojawiająca się z początkiem dorastania potrzeba nieograniczonej męskiej opieki jest trudnym zjawiskiem dla matek. Każda reaguje na nią odmiennie: niektóre zaprzeczają potrzebie kontaktu z dorosłymi mężczyznami, inne ją akceptują i czują się odseparowane od mężczyzn (w naszej kulturze). Owa wewnętrzna trudność, występująca w każdej kulturze, jest jedną z przyczyn stworzenia przez naszych przodków i rozmaite plemiona określonych form odseparowywania matki od syna na początku okresu dojrzewania. Rozdzielenie to jest usankcjonowane przez tradycję kulturową, tak więc matki nie muszą mieć poczucia winy, kiedy ich synowie odchodzą. Nie muszą pytać: „Czy zrobiłam wystarczająco dużo?”, „Czy jestem nadal odpowiedzialna za niego, kiedy poniesie jakąś porażkę albo ktoś go zrani?” Dzięki narzuconej separacji matka wie, w którym momencie jej rola się kończy, a mężczyźni przejmują obowiązki. Ta sytuacja jest dobra zarówno dla matki, jak i dla mężczyzny. W niektórych plemionach, na przykład u Hopi, chłopcy mieszkają w męskich obozowiskach przez całe miesiące, a nawet lata, swojego dorastania.