Nakłonić kogoś

Nigdy nie było łatwo rozmawiać z Timem, więc nie próbowałem tego robić z marszu. Kiedy przenosiliśmy drewno, zapytałem, czy nie wybrałby się ze mną do kina na Spawn, który jeszcze był na ekranach. W jego oczach pojawiła się iskra. Mało co potrafi tak rozentuzjazmować nastolatka jak udana próba przekonania szanowanego przez siebie dorosłego do własnych upodobań. Do dzisiaj pamiętam, jak udało mi się nakłonić mojego ojca, żeby usiadł i posłuchał płyty Pink Floyd. Wykazał się dużą cierpliwością, a potem pogrążyliśmy się w ożywionej dyskusji. Jakkolwiek Spawn nie stał na czele listy filmów, które koniecznie chciałem zobaczyć, starałem się tak samo okazać cierpliwość Timowi i sprawdzić, do czego może doprowadzić nasza rozmowa. Poszliśmy więc do kina, a potem na lody – ciągle był jeszcze łasuchem, chociaż to już przecież dorastający mężczyzna. Powiedział: „Wydaje mi się, że dla pana musiał to być bardzo dziwny film, prawda?” Przyznałem mu rację, ten film nie należał do moich ulubionych – króciutko (w ciągu minuty czy dwóch) wyjaśniłem dlaczego. Później skoncentrowałem się na tym, co mi się podobało, i poprosiłem go, żeby wyjaśnił mi opowiedzianą w filmie historię, wytłumaczył istotę subkultury Spawn, co w niej znajduje ciekawego dla siebie. Spodobało mu się, że się nim interesuję, że go pytam i podziwiam za jego wiedzę.
Rozmawialiśmy długo, spacerując, jeżdżąc samochodem, po prostu będąc ze sobą. Intensywność naszego spotkania dała mi do zrozumienia, jak bardzo pragnął on miłości. Pamiętając o słowach jego matki, pod koniec spotkania zapytałem go o zbroję, którą Spawn potrafi przywdziać siłą swoich myśli. Odpowiedział, że podoba mu się to. „Chciałbym coś takiego mieć” – powiedział- „dzięki niej jest bezpieczny”.