Matka pewnego siedemnastolatka opowiedziała mi podobne zdarzenie.

Wiedziałam, że pozwolił mi na nowo wkroczyć w swoje życie, kiedy zaczął mnie testować słowem „gówno”. Chciał sprawdzić, czy potrafię to znieść. Zachowałam poczucie humoru, a po kilku
dniach syn przeprosił mnie za to, że posunął się za daleko. Sam doszedł do wniosku, że za bardzo mnie szanuje, by używać takich słów w mojej obecności. Od tego dnia coraz bardziej się przede mną otwiera, zwłaszcza na temat spraw, które wprawiają go w największe zakłopotanie: dziewcząt.
Ta sama matka powiedziała potem coś, co często słyszę od wielu rodziców: „Dlaczego osoby, które nie mają synów, twierdzą, że nastoletnie dziewczyny mają taką niską samoocenę? Dziewczęta obdarzone są wielką siłą i tak nastają na mojego Layne’a, że czuje się tym wszystkim przytłoczony”.
Kiedy przyglądamy się bliżej wzajemnym stosunkom kobiet i mężczyzn, musimy zwrócić większą uwagę na brawurę męskiego wzorca dominacji. Znani mi dorastający chłopcy są czyści i prości w kontaktach z płcią przeciwną. Dużym zaskoczeniem dla nich i ich opiekunów są stwierdzenia w rodzaju. „Kobiety to słabsza płeć”. Jeśli na relacje kobiet i mężczyzn spojrzymy z punktu widzenia siły emocjonalnej, zauważymy, że mężczyzna zazwyczaj musi stawić czoło ogromnej dysproporcji.